Po wykańczającym, wczorajszym dniu spaliśmy ze Światem 13 godzin. Postanowiliśmy nie zaczynać od zwiedzania, na które i tak nie mielibyśmy siły i byłoby dla nas bardziej męczarnią niż przyjemnością – pojechaliśmy chillować na plaże Tel Awiwu. Ruszyliśmy miejskim autobusem by po kilku..nastu przystankach wylądować na pięknej, rozległej plaży. Z jeden strony widać było morze, z drugiej drapacze chmur. Słońce przyjemnie przypiekało, z wózka zrobiłam rydwan i wraz ze Światem spacerowaliśmy po plaży. Cieszyłam się niesamowicie. Jeszcze wczoraj w Krakowie marzłam zamotana w swetry, płaszcze, szale a dziś na boso chodziłam po ciepłym piasku. Zatrzymaliśmy się by odpocząć na leżakach i oddać się przyjemnościom – ja wygrzewaniu a Świat zabawie w piasku ? Pierwszy raz w życiu! Tak świętowaliśmy jego 7 miesięcy. Na chwilę obecną wszystko dookoła robi wrażenie – napisy, których zupełnie nie rozumiem, język, z którego nie jestem w stanie wychwycić ani słowa, to, że odkąd tu jestem nie spotkałam ANI JEDNEGO ortodoksyjnego Żyda. Częściej spotyka się ich na krakowskim Kazimierzu niż w Tel Awiwie! Tel Awiw to miasto duże, nowoczesne i piękne. Lat ma niewiele więcej od mojej babci Steni! Nie ma w nim zgiełku i hałasu typowego dla metropolii, panuje atmosfera ogromnego luzu. Ludzie są uśmiechnięci, przyjaźni, otwarci. Po raz kolejny mam odczucie, że trafiłam do mekki hipisów. Młodzi ludzie poubierani przeróżnie, wyzwoleni, czuć, że tu można być sobą – starsi…tu robi się coraz ciekawiej – są awangardowi. Jakby okres buntu wybuchał tu z opóźnieniem. Kolorowe stroje, asymetryczne fryzury, wygolone głowy lub ich połowy, fioletowe włosy, kolczyki, okulary lenonki, wzorzyste plecaki – tak wyglądają kobiety w wieku 60- 70 lat. Pierwszy raz odczuwam coś takiego, że jestem w mieście, które jest „dla ludzi”. Wszystko jest po to by uczynić Cię szczęśliwszym, bezpieczniejszym, a nie przeciw Tobie. Nie chcę się zastanawiać nad tym czy to tylko iluzja, łykam to i myślę, że chętnie pożyłabym tu trochę czasu . W kolejnych dniach zapuszczamy się coraz głębiej we miasto. Nasza przewodniczka, najlepsza w świecie Ewelina, pokazuje nam pozostawione w centrum miasta, pośród drapaczy chmur osiedle domków w stylu Bauhaus (Jest ich tu ponad 4 tysiące i to właśnie Tel Awiw jest skupiskiem największej ilości budowli w tym stylu na świecie!) Robi to ogromne wrażenie, a kojarzy mi się trochę z „Zróbmy sobie wnuka.” ? Osiedle jest zadbane, dużo pomiędzy domkami zieleni, staw, w ogóle nie odczuwa się tego, że jest się w centrum tak dużego miasta. Dookoła drapacze, wymyślne, ciekawe Innym razem jedziemy na przejażdżkę rowerem elektrycznym, pojazdem, który chyba jest najbardziej powszechny wśród mieszkańców. Dla mnie to ogromna frajda. Jedziemy przez miasto, olbrzymi park z roślinnością typowo egzotyczną, gdzieniegdzie przyciętą i przystosowaną do tego by służyła odpoczywającym tu ludziom – momentami dziką i nienaruszoną. Podziwiamy ptaki, mijamy małe budki – kawiarenki, przy których można zatrzymać się na coś do picia czy by coś przekąsić, usiąść na kolorowych ławkach wśród rozwieszonych pomiędzy palmami lampeczek. Naszym celem jest port w Jafie – ponoć jeden z najstarszych na świecie. Znajomy, który towarzyszył nam w tej wycieczce opowiadał mi, że według legendy to z tego portu wypłynął ten „którego połknął Wieloryb i żył w jego brzuchu kilka dni”. W zasadzie jedynymi osobami, które przychodziły mi na myśl byli Pinokio i Dżepetto, ale nie bardzo chciałam się do tego przyznawać ? Przeczesałam internety i już wiem, że chodziło o biblijnego Jonasza ? Podsumowując. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że jest to pierwsze duże miasto, które polubiłam. Jest dobrze skomunikowane, nowoczesne, ale nie przytłaczające, spokojne. Życie toczy się tu luźnym rytmem, wieczorami zewsząd słychać muzykę, nocą jest gdzie się pobawić, w dzień gdzie odpocząć. Jest czysto, cicho…. Przez cały pobyt nie spotkałam ani jednego bezdomnego, ani jednego żebrzącego czy pijanego, zataczającego się człowieka. W tym mieście nie trzeba non stop spinać się tym, że ktoś może nas okraść. Jest bezpiecznie i to czuć. PS. A propos bezpieczeństwa – na początku zaskakiwał mnie widok młodych dziewczyn i chłopców chodzących z luźno zwisającymi karabinami, ale ponoć taki jest tu obowiązek wszystkich, którzy akurat są w wojsku. Broń muszą mieć przy sobie, nie może być nabita. Podobnie mieszane uczucia można mieć wobec tego, że przy każdym wejściu do centrum handlowego, na dworzec czy do budynków skupiających większe ilości ludzi czeka nas kontrola bagażu – czasem po prostu jest to zajrzenie do torby, innym razem prześwietlenie rentgenem. Chcesz zmotywować nas do częstszego pisania? Daj lajka ? Podobał Ci się wpis? Udostępnij ?
Udostępnij